🔴 Kiedy Tygodnik WPROST zaprasza Cię na rozmowę, wiesz, że nie będzie to small talk. 🔴 Wyszła dosyć długa rozmowa, ale jest o czym debatować - bo manipulacja w social mediach to temat rzeka, o którym należy mówić jak najwięcej. W załączonym tekście znajdziecie moje obserwację na temat budowania narracji (jak to się robi w social mediach przy wykorzystaniu AI), kto to robi (politycy, rosja czy pożyteczni idioci) oraz o tym, że nie ma żadnej obrony przed algorytmami (które podają najbardziej kontrowersyjne clickbaity). Trochę anegdot, trochę ostrzeżeń, trochę moich własnych patentów na to, żeby w tej cyfrowej dżungli nie dać się zjeść. Link w komentarzu. A poniżej, przykładowa odpowiedź na jedno pytanie od redaktor Anny Mokrzanowskiej: """"""" AM: Politycy coraz częściej wykorzystują social media i narzędzia AI do prowadzenia kampanii. Czy nowe technologie mają przełożenie na poparcie dla poszczególnych partii/wyniki wyborów? WK: Tak. I to większy, niż wielu polityków wciąż ma odwagę przyznać. Wielokrotnie pisałem, że debaty straciły na znaczeniu (poza memami, które po debatach, są świetne). W tej kampanii liczyły się zasięgi w social mediach. Podcasty. Bywanie u influencerów. Tik Tok, gdzie można sprzedać emocjonalną narrację w 15 sekund (chyba wszyscy pamiętamy Mentzena, który tłumaczył, z piwem, nam absurdalne mamy prawo). Na Twitterze buduje się narracje, ewentualnie atakuje się swoich przeciwników i udostępnia memy. Youtube to współczesna telewizja, z którego korzysta ponad 25 milionów Polaków (którego potencjał znowu wykorzystał Mentzen, który już ma milion subów i który juz nie musi się starać o media, bo to on ma media i to tam bedą się pojawiać jego oświadczenia czy postulaty, a nie w TVP czy innej TV). Co do samego AI, to jej się dopiero nasi politycy uczą, ale tak, dzięki niej, będzie jeszcze więcej treści, jeszcze więcej memów, będzie tego więcej, szybciej i taniej. No niestety, nowe media zmieniają strukturę debaty publicznej. Mamy przez nie bańki informacyjne (które powodują polaryzacje społeczne), mamy postprawdę i emocjonalną debatę (lajki zdobywają ci co krzyczą i kłamią, a nie co starają się coś spokojnie tłumaczyć) i w końcu mamy kult liderów-influencerów, którzy są wielbieni za oranie przeciwnika, za "toczenie beki", za populizm. Czasy mężów stanu mamy już za sobą.